Wszyscy zapewne pamiętamy legendę o słynnym Bazyliszku, który swoim wzrokiem sprawiał, że ludzie patrzący w jego oczy zostali zamienieni w kamień. Jest to bardzo popularna legenda. Istnieją różne jej wersje – niektórzy twierdzą, że akcja rozgrywa się w Warszawie, a jeszcze inni, że w Krakowie. Przedstawienie stworzone przez Filharmonię Narodową pokazuje dalszy ciąg losów tej smoczej opowieści w współczesnym świecie.
15 stycznia w naszej szkolnej auli mogliśmy obejrzeć i posłuchać przedstawienia o „Bazyliszku odczarowanym” przygotowanego przez Filharmonię Narodową. Tym razem bohaterem jest potomek słynnego Bazyliszka. Bazyli Bazylis (Grzegorz Hardej), którego łagodniejszy wzrok pozwalał na wnikliwe dostrzeganie piękna, podczas spaceru zachwycił się panoramą Warszawy. Postanowił więc nauczyć się sztuki malarskiej, dlatego stał się uczniem słynnego malarza Canaletta (Marek Murawa), u którego poznał też działanie urządzenia camera obscura. Stąd był już tylko jeden krok do wynalezienia aparatu fotograficznego. I tak jak rozwijała się sztuka fotografii, tak i ród Bazyliszków rozwijał swoją pasję utrwalania rzeczywistości. Wystarczy jedno uważne spojrzenie, jedno „kliknięcie”, a obiektyw aparatu studyjnego, lustrzanki czy w końcu cyfrowego aparatu smartfona zatrzyma ulotną chwilę na zawsze. Współcześnie żyjący Bazyliszek stał się mistrzem selfie.
Reżyserem przedstawienia, a zarazem autorką scenografii jest Kamila Straszyńska, muzykę skomponowała Vlasta Traczyk. Grali:
Karolina Iwańska – Paśnicka – Przekupka, Modelka, Pani z pieskiem
Marek Murawa – Doktor, Cyrulik, Canaletto, Pan od Pani z pieskiem
Grzegorz Hardej – Bazyliszek, Przewodnik warszawski Zych Smokolicy
Uważam, że najlepsze w tym przedstawieniu było jego przesłanie. Dotyczyło ono tego, że to nie Bazyliszek jest potworem zamieniającym ludzi w kamień, lecz ludzie, którzy mają serce z kamienia.
Paulina Zaremba, Id
Sapere Aude