Media rozwijają się coraz prężniej i nic w tym dziwnego, kiedy wszyscy mamy nieograniczony dostęp do Internetu.
Internet stał się miejscem życia. Coraz słynniejsze staje się powiedzenie ,,jestem dzieckiem Internetu”. No właśnie, bo kto z nas nie wychował się na Internecie? Kto z nas nie ma Facebook’a, Snapa z nową czy starą wersją, Instagram’a, Twitter’a, Tumbl’a, czy jakiegokolwiek innego portalu społecznościowego, którego wymieniać tu nie ma sensu, bo jest ich nieskończenie wiele. I w tym tkwi sedno sprawy jest ich tak wiele, a i tak wszędzie napotykamy hejt.
Bez wątpienia social media są również miejscem rozwoju. Absolwentka naszej szkoły Michalina Sutkowska o instagramowym nicku @wishbymisch w grudniu minionego roku wystąpiła na okładce specjalnego wydania Cosmopolitan. Pewnie nie jedna z nas marzy o tym, aby malować tak jak Michalina, już nie mówiąc o tym, że każda z nas chciałaby mieć Instagram’a, który przyciągnie nie jednego followersa. Wszystko brzmi pięknie…
Ale za kolorowo nigdy nie jest, o czym porozmawiałyśmy razem z Michaliną. Zapytałam się m.in. o hejt, którego nie da się uniknąć w sieci. I życie przerosło moje najśmielsze oczekiwania, gdyż pod filmikiem z wywiadem również pojawiły się słowa, które nie można uznać za konstruktywne.
Niestety takie są realia, a ludzie zamiast realizować się i inspirować innymi, którzy samozaparciem i pracą, a nie siedzeniem przed telewizorem osiągnęli coś więcej w życiu, wolą krytykować tych, którym ,,poszczęściło” się dzięki własnej dyscyplinie.
Moja krótka, a najwidoczniej jakże kontrowersyjna rozmowa z Michaliną jest już dostępna:
http://www.zambrow.org/aktualnosci/strona.php?strona=artykuly_pokaz&id=24696
To, co na sam koniec chciałabym powiedzieć to to, że mocno trzymam kciuki za Michalinę. Prywatnie jest przemiłą, piękną dziewczyną, która nie gwiazdorzy, a słów otuchy i kosmetycznej porady nie odmówi! To powinno być docenione… A nie skrytykowane kto ile pudru nakłada, bo jest to śmieszne. Ale nie zapominajmy najznamienitsi malarze też byli krytykowani, a potem o ich dzieła biły się muzea (nie wspominając o cenie…) to chyba samo świadczy o sobie.